poniedziałek, 5 czerwca 2017

Różany sezon 2017

Zdecydowaną królową tego sezonu jest róża Colette.

Jedyna, która przetrzymała bez szwanku mroźną i wietrzną zimę 2016/2017. Wiosną wycięłam jedynie cienkie pędy a stare przycięłam o 1/3. Młode, dwumetrowe zostawiłam.
Zakwitła pierwsza, ogromnymi, cudnie pachnącymi kwiatami i w niesamowitej ilości, zdjęcia nie są w stanie oddać tego widoku ...

Ma świetny pokrój krzaczasto-pnący, pędy bardzo mocne, lekko  przewieszające się. Potrafią unieść masę ciężkich kwiatów, rzadko wymagają podpórki. Posadzone są w skrzydle motyla w  ilości 6 sztuk - to na prawdę robi wrażenie :)
Jeśli chodzi o kwiaty... na krótkopędach naliczyłam nawet do 10 pąków, drugiej tak produktywnej róży nie znam... pięć- siedem pąków owszem, ale 10? - po prostu rekord.



A drugie skrzydło? - Iceberg ... prawie jej nie widać :(... jest różnica, prawda?  Iceberg regularnie przemarza każdej zimy, nawet w  łagodną... dlatego od teraz zaczynam ją sukcesywnie wymieniać ..., dwa najlichsze egzemplarze wykopałam i posadziłam  dwa młode Artemisy :) W tym skrzydle wymarzły też lawendy, wykopałam i posadziłam nowe :)

Ale wracając do królowej sezonu...zapraszam na różany spektakl  :)















Fotki będę dorzucać w miarę kwitnienia i przekwitania, zobaczymy jak długo ten spektakl będzie trwał :)  Należy się to Colette, w tym roku jest tą najpiękniejszą :)

1 komentarz: